Rdzeń CABAL-a 24

***

Punkt stacjonowania jednostek GDI
Marzec 2032
Lokalizacja: Płaskowyż Azande (północne tereny) – Republika Środkowoafrykańska.

Jednostki cofnęły się na równinę, aby lepiej się bronić przed atakiem wrogich wojsk. Do punktów zaopatrzeniowych było zaledwie pięć kilometrów. Pułkownik Johansen ustawił jednostki tak, aby te wyposażone w broń przeciwlotniczą ochraniały te, które tej broni nie posiadały. Nadchodzący mrok powoli rozpościerał swe czarne skrzydła nad polem bitwy. Zatrzymanie jednostek doprowadziło do tego, że atak trzeba było przełożyć na godzinę trzecią z rana, gdy robiło się już jasno. Znając jednak fakty pułkownik Johansen obawiał się, że atak na wroga nastąpi znacznie później niż zakładano. Atak w nocy był możliwy, ale zabroniono bombardowania bazy bez wcześniejszego rozpoznania celów. Johansen domyślił się, że wywiad wojskowy szuka bardzo ważnych dla nich danych więc nie chcą zniszczyć wszystkiego. Pułkownik Johansen siedział w swoim APC i rozmawiał z dowódcami polowymi na temat ich postoju. Rozmawiał przez wideo-łącze. – Czekamy teraz na pułkownika Mitchella. Będzie nas osłaniać, jak tylko dotrze na czas. Mam nadzieję, że CABAL nie przywali nam rakietą kasetową, bo będziemy mieli przekichane. Widzę też, że rozstawienie dobiegło końca – mówiąc to przełączył obraz na widok taktyczny. Jednostki opisane kodami oraz kolorami były ustawione w celu najlepszej obrony.
– Oczywiście, że tak. Poduszkowce MLRS są rozstawione tak, że żaden pojazd lotniczy nie podejdzie na tyle by zaatakować. – stwierdził pułkownik Rodriguez.
– Moja piechota ma na wyposażeniu nowoczesne wyrzutnie rakiet. – wtrącił pułkownik Montgomery – Więc druga linia obrony zestrzeli to co umknie MLRS. Chronimy też nasze cenne poduszkowce.
– Pułkowniku. Otrzymaliśmy ostrzeżenie, że zbliżają się wrogie pojazdy powietrzne. Radar wyłapuje wyraźny sygnał, ponad dwieście wrogich jednostek. Wszystkie lecą na nas.
– Powiedziałeś ile? – zapytał zaskoczony Johansen i spojrzał na operatora po czym na swoją jednostkę EVA na której wyświetlił się obraz pochodzący z radaru.
– Chwileczkę. Dzieje się coś dziwnego. Większość jednostek odłącza się od grupy i kieruje się na północ. Znikają nam z radarów. Teraz w naszą stronę leci… ponad sto pięćdziesiąt jednostek wroga. – zakomunikował podoficer, który siedział obok pułkownika i monitował łącze z centrum dowodzenia wraz ze przenośnym stanowiskiem radarowym znajdujący się w punkcie zaopatrzeniowym.
– EVA ogłoś alarm bojowy. – odparł Johansen.

***

Baza GDI „Alfa”
Marzec 2032
Lokalizacja: Płaskowyż Azande (północne tereny) – Republika Środkowoafrykańska.

W Centrum Dowodzenia panowała atmosfera niepokoju. Wrogie jednostki zaatakują za kilka minut bazy zaopatrzeniowe. Generał Stark przypatrywał się wszystkiemu na stole taktycznym.
– Generale. – głos operatora radaru przerwał rozważania generała – Sir. Wróg rozdzielił się. Jedna grupa nieco mniejsza leci w stronę punktów zaopatrzenia zaś druga oddala się. Sygnał zanika. Muszą lecieć bardzo nisko.
– EVA wyznacz trajektorię oddalających się pojazdów wroga.
– Za mało danych na przeprowadzenie obliczeń. Wróg oddala się coraz bardziej. Sygnał zanikł. – odpowiedziała EVA.
– Do diabła. Wszystko przeciw nam. – pomyślał generał Stark. Głośno dodał – Monitorujcie całą przestrzeń powietrzną. CABAL z pewnością rzucił na nas wszystkie siły powietrzne.
– Odczyty radaru z punktu zbornego wskazują, że zmierzają w ich stronę sto pięćdziesiąt wolniejszych pojazdów. EVA zidentyfikowała je jako helikoptery „Harpia”. Chwileczkę. Jest też kilka myśliwców „Strzyga”. Mam nowe odczyty. Ponad trzysta jednostek zbliża się od strony zachodniej, tam gdzie wybuch zniszczył mur ochronny oraz wieżyczki. Dotrą do nas za dwadzieścia minut.
– To już wiem dokąd lecą te jednostki, które oddzieliły się od reszty. Sprytnie CABAL, bardzo sprytnie – pomyślał generał Stark. Generał spojrzał na stół taktyczny. Czerwone kropki zbliżały się coraz bardziej. Było ich mnóstwo. Generał nie mógł uwierzyć w to co widzi. CABAL nie grał na zwłokę. W końcu odezwał się. – Wszyscy na stanowiska bojowe. EVA rozpocznij procedurę obronną baz.
– Wykonuję. Wszystkie stanowiska są gotowe do obrony. – zakomunikowała EVA.
– Oby to nie była moja ostatnia kampania – mruknął pod nosem generał Stark. – Wykończy nas krzemowy skurwysyn.

***

Kilkanaście minut wcześniej do miejsca zniszczenia transportera podziemnego Nod zbliżała się „Orka” transporter, która miała za zadanie zabrać kapitana Blaira. Kapitan Blair czekał tyle czasu, że zasnął z wyczerpania. Nie był ranny, był tylko zmęczony. Adrenalina opadła dość szybko po tym, jak pokładowa EVA uspokoiła go, że nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Noc nadchodziła coraz szybciej choć nadal było widać sporo szczegółów. Promieniowanie było zbyt małe, aby zaszkodzić pilotowi. Ratownicza „Orka” wylądowała niedaleko kabiny i ze środka wybiegli sanitariusze oraz żołnierze ubrani w stroje ochronne. Najpierw zmierzyli poziom promieniowania. Było niewielkie i względnie bezpiecznie. Stroje nie były potrzebne, ale generał wolał dmuchać na zimne. „Orki” myśliwce patrolowały obszar dookoła punktu podjęcia. Huk ich silników rozbrzmiewał dudniącym basem. Jeden z sanitariuszy wspiął się na owiewkę i zajrzał do środka. Zobaczył nieprzytomnego kapitana a przynajmniej tak mu się wydawało. Zapukał w szybę. Żadnej reakcji. Zeskoczył i machnął na ratowników. Ratownicy podbiegli do kabiny. Jeden z nich podszedł do specjalnej klapki nad którą było napisane „RATUNEK-WYJŚCIE” a pod spodem ostrzeżenia i instrukcje o użycia ręcznego odstrzelenia owiewki kabiny. Choć ta popękana, nadal była cała. Drugi ratownik przygotowywał palnik plazmowy oraz nożyce do cięcia metalu. Opancerzona kabina była jak sejf, nawet szyba z kabiny była specjalnie utwardzana i bardzo trudno było ją przeciąć. Szybę łatwiej było zniszczyć, jednak ratownicy zawsze woleli wyciąć dziurę w metalu i podważyć owiewkę, wtedy bolce i uchwyty pękały i bez problemu można było rannego wydobyć ze środka. Medycy przygotowywali już specjalne nosze, które były niemal przenośnym szpitalem wyposażonym w potrzebne środki do podtrzymania życia aż do czasu przewiezienia rannego do szpitala.
Pierwszy ratownik zerwał klapkę, chwycił palcami za rączkę odstrzelenia owiewki.
– Odsunąć się! – krzyknął, po czym pociągnął uchwyt.
Rozległ się ostry dźwięk ostrzegający, później huk i owiewka wystrzeliła w tył. Zawiasy nie wytrzymały i cała owiewka wylądowała tuż za kabiną.
Medycy natychmiast podbiegli do kabiny i wraz z ratownikami poczęli ostrożnie wyciągać kapitana. Ten nagle obudził się.
– Co wy wyprawiacie? – zapytał zaskoczony nagłym przebudzeniem widząc odziane w stroje ochronne postacie.
– Ratujemy pana kapitanie. Proszę się nie ruszać sprawdzimy, czy nadaje się pan do transportu. Nie odpowiadał pan na wezwania, nie odzyskał pan przytomności po odstrzeleniu kabiny.
– Zasnąłem kamiennym snem baranie jeden – odparł kapitan odtrącając ręce ratowników. Po czym zgrabnie wyskoczył z kabiny. Cała grupa zaśmiała się po czym szybko ruszyła w stronę stojącej na ziemi „Orki”. Ostatni z żołnierzy wrzucił granat do środka kabiny po czym szybko oddalił się. Będąc tuż przy wejściu na pokład „Orki” wcisnął przycisk detonatora. Granat eksplodował niszcząc całą kabinę. Po kabinie nie było co zbierać, żołnierz wskoczył na pokład i wcisnął przycisk zamykający właz. Drzwi zasunęły się. Piloci włączyli silniki i po chwili „Orka” wzniosła się w powietrze. Dołączyły do niej myśliwce i cała trójka ruszyła w stronę bazy. Lot nie trwał za długo. Z interkomu popłynął głos pilota.
– Przykro mi, ale musimy lądować. Rozkaz z bazy. CABAL atakuje. Przyziemienie za dziesięć sekund. Trzymajcie się.
Kabiną lekko wstrząsnęło, gdy „Orka” wylądowała na ziemi. Cztery myśliwce również wylądowały. Pasażerowie nie byli zadowoleni z tego rozkazu. Wystarczyło tylko pięć minut, aby znaleźć się bezpiecznie w bazie.
Radar „Orek” myśliwców wykrył szybko poruszające się cele. Nadlatywały z drugiej strony baz. Odczyt był niewyraźny, gdyż pasywny radar działał tylko na pół gwizdka. – Jak długo zanim nas zauważą? – Pomyślała Adams. Porucznik Sikorski siedząc w swej „Orce” nerwowo przyglądał się punktom. Jego „Orka” znajdowała się nieco dalej niż grupa, która eskortowała kapitana. Kilka czerwonych punktów na radarze skierowało się w jego stronę. Porucznik poddał się nerwom i włączył pełny ciąg silników. To wystarczyło, aby wróg zwrocił swoją uwagę na nieostrożnego pilota. Maszyny CABALa wykonywały co jakiś czas manewr oderwania od głównej formacji, tak aby sprowokować wroga do ataku. Zataczały okręgi wyszukując ewentualnych celów w tym naziemnych po czym wracały do formacji. Jedna z maszyn CABALa wykryła wrogi pojazd. „Strzygi” błyskawicznie skierowały się w stronę skąd wykryto sygnał radarowy.
„Orka” Sikorskiego zawisła kilkanaście metrów nad ziemią. Nagle na ekranie wyświetliło się ostrzeżenie o namierzaniu. Szybko obniżył pułap, ale było już za późno. Kilka punktów skierowało się w ich stronę. Nadlatywały bardzo szybko.
– Co ty wyprawiasz Sikorski?! – krzyknęła Adams – Namierzyli nas!
– Przepraszam… – wybąkał Sikorski. Był zły na siebie, że stracił panowanie. Dostanie solidny opieprz jak tylko Mitchell się o tym dowie. Nie było innego wyboru Adams i reszta pilotów włączyła silniki i przygotowała się do ataku.
– Nie czas na przeprosiny – odpowiedziała zdenerwowana Adams – Teraz musimy obronić siebie oraz transporter. Przygotuj się do walki.
Nadchodzący mrok utrudniał walkę, którą myśliwce miały podjąć. Myśliwce zajęły pozycję za wzgórzem, aby jak najkorzystniej zaatakować wrogie pojazdy. Na szczęście mieli przewagę w walce kołowej.

***

Myśliwce „Strzyga” wykonane były na podstawie obcej technologii jaką Kane pozyskał z „Tacitusa”. Myśliwiec ten był groźnym przeciwnikiem. Zwrotny i szybki posiadał na swym pokładzie śmiercionośną broń w postaci dwóch działek plazmowych strzelających seriami po trzy każda. Działka zasilane były modułami mocy, które trzeba było doładowywać na lądowiskach. Moduły mocy starczały na oddanie czterdziestu strzałów po czym myśliwiec musiał wracać na lądowisko w celu zasileniu modułów. Ich silnik był za słaby, aby zasilić moduł. Pojedynczy wystrzał z działka plazmowego niszczył każdy cel naziemny czy powietrzny. Komputer pokładowy był tak zoptymalizowany, aby wyprzedzać manewry przeciwnika, dzięki czemu automatycznie nakierowywał pojazd na właściwy kurs, aby pilot mógł oddać celny strzał. Z działek można było oddawać pojedynczy wystrzał oraz serię po trzy z każdego działka. Ta druga opcja szybko wyczerpywała moduł mocy. Najpoważniejszą wadą były słabe wyniki w walce kołowej ze znaczniej szybszymi „Orkami”. „Strzyga” musiała być blisko, aby zestrzelić wrogi dobrze manewrujący myśliwiec. Przewagą „Orek” nad „Strzygami” był zasięg rakiet oraz znakomite zdolności manewrowe na niskich i szybkich prędkościach. „Strzygi” nie posiadały systemów i rakiet „odpal i zapomnij”, ale miały całkiem dobre systemy obronne: dipole odbijające, flary i systemy zakłócające systemy namierzające pocisku rakietowego. Na trzy rakiety wystrzelone w stronę „Strzygi” dwie z pewnością zgubią trop, zaś trzecią SI pojazdu wymanewruje. CABAL nie wiedział, że „Orki” zostały wyposażone w nowe rakiety powietrze-powietrze-ziemia-woda o znacznie dalszym zasięgu i lepszych systemach namierzających.
Ostrzeliwanie z działek plazmowych niezaskoczonego przeciwnika w walce kołowej mijało się z celem. Piloci Bractwa o tym wiedzieli i rzadko kiedy atakowali „Orki”. Jednakże szybkość zawsze stała po stronie „Strzyg”. Myśliwiec „Strzyga” za to był swoistym postrachem wojsk naziemnych. Nadlatywał szybko, oddawał jeden strzał po czym oddalał się jak najprędzej. Wprawieni piloci mogli zniszczyć kilka pojazdów wroga w ciągu jednego przelotu.
Helikopter „Harpia” był zwykłym helikopterem uzbrojonym w działko systemu Gatlinga, groźny wobec piechoty oraz lekkich pojazdów zwiadowczych.
Piloci GDI specjalnie włączali się do walki kołowej z wrogimi myśliwcami. Woleli wrogie myśliwce zestrzelić rakietami tuż po wykryciu albo podprowadzić je do poduszkowców MLRS, lub też do samej bazy, gdzie baterie przeciwlotnicze bez kłopotu je zestrzeliwały.
Myśliwce wyprodukowane w zautomatyzowanych fabrykach CABAL-a były znacznie lepsze, ponieważ myśliwce bez pilota mogły lecieć szybciej i wykonywać manewry jakie nie przyśniłyby się pilotom z Nod. Dowodziła nimi sztuczna inteligencja połączona z głównym Rdzeniem, ale mogąca sama decydować o celach podrzędnych. Radary myśliwców wychwyciły cele naziemne oraz kilka powietrznych wrogiego GDI. Pięć myśliwców skierowało się na południe, aby zaatakować wrogie pojazdy powietrzne. Ich cel był nadzwyczaj prosty. Wszystkie myśliwce gwałtownie przekroczyły dotychczasową prędkość. Żywy organizm, nawet w skafandrze przeciwprzeciążeniowym by tego nie przeżył. „Harpie” zaś ruszyły na zgromadzone wojska oraz punkty zaopatrzeniowe. CABAL w pewnym momencie zmienił rozkaz i kolejne kilkanaście „Strzyg” oderwało się od głównych sił uderzeniowych na bazy. „Strzygi” miały pomóc „Harpiom”.