Rdzeń CABAL-a 25

***

Pułkownik Mitchell siedział za sterami swego myśliwca. Wskazania radaru były bardzo niepokojące. Siły lądowe atakowało ogromne stado helikopterów „Harpia”. Helikoptery dotrą pierwsze zanim jego myśliwce dotrą na właściwe pozycje, aby skutecznie zaatakować. Pułkownik już wycisnął wszystkie poty z silników swej „Orki”. Spojrzał na HUD gdzie wyświetlony był stan o uzbrojeniu myśliwca.

W zasobnikach myśliwca znajdowały się cztery rakiety. Myśliwiec mógł zatem wystrzelić osiem rakiet. Wszystkie myśliwce które wystartowały miały siłę rażenia dwustu osiemdziesięciu rakiet. Pułkownik przekazał stosowne informacje swoim dowódcom skrzydła, ci swoim skrzydłowym. Mieli za zadanie zestrzelić wszystkie wrogie cele. Rakiety w jakie wyposażono myśliwce „Orka” były nowe i dość zaawansowane. Potrafiły atakować cele naziemne, morskie oraz powietrzne. Namierzanie i rozpoznawanie wroga przebiegało dwojako. Radarem lub naprowadzanie były laserem. Głowice były też wyposażone w system rozpoznawania „swój-wróg” oraz lepszy system namierzania odporny na wszelkie systemy zakłócenia namiaru. „Orka” miała na pokładzie działko klasy Vulcan. Piloci rzadko stosowali to działko. Robili to tylko w przypadku, gdy zabrakło rakiet lub korzystali z niego podczas walki kołowej z wrogim myśliwcem. Skrzydło „Orek” myśliwców przyspieszyło na tyle ile mogły silniki. Czas płynął nieubłaganie.

***

Punkt stacjonowania jednostek GDI – punkty I, II, III zaopatrzenia wojsk GDI
Marzec 2032
Lokalizacja: Płaskowyż Azande (północne tereny) – Republika Środkowoafrykańska.

Helikoptery „Harpia” obniżyły lot po czym gwałtownie skręciły uniemożliwiając zestrzelenie ich przez poduszkowce MLRS. Zwrot był niemożliwy do wykonania przez człowieka. Wszystkie maszyny wykonały zwrot jednocześnie. Po czym szybko okrążyły dalekim łukiem niebezpieczeństwo i zaatakowały punkty zaopatrzenia. Piechota ukryta w bunkrach otworzyła ogień z wyrzutni przeciwlotniczych strącając kilkanaście maszyn. ustawiono też stacjonarne baterie przeciwlotnicze, które kierowane były z mobilnego stanowiska dowodzenia. Potężne eksplozje rozjaśniły ciemne niebo. Szum śmigieł oraz wystrzały zagłuszały wszystko. Syk startujących rakiet wypełniał powietrze. Ich głowice niczym psy gończe szukały swych celów. Żołnierze z systemami rakietowymi strzelali co chwilę ze swych wyrzutni i chowali się w bezpiecznych miejscach. Nie martwili się, że nie trafią. Rakiety same znajdą cel dzięki systemom namierzania oraz rozpoznawania „swój-wróg”.
Zestrzelono kolejne „Harpie” a ich płonące korpusy runęły z głuchym hukiem na ziemię eksplodując co chwila.  Było ich jednak za dużo. Przebiły się przez obronę i zaatakowały swe cele.
Helikoptery coraz lepiej unikały rakiet wystrzeliwując wabie lub zniżając lot na tyle nisko, że rakieta gubiła na kilka sekund cel i zanim odzyskała namiar dokonywała autodestrukcji, aby nie spaść na ziemię. Helikoptery rozpoczęły krwawe żniwo lecąc lotem koszącym i strzelające do każdego żywego celu oraz zgromadzonych zapasów.
Pociski przeciwpancerne przebijały namioty na wylot niszcząc cenny sprzęt. Niszczyły lekko opancerzone pojazdy lub uszkadzały je na tyle, że nie dawały żadnej osłony.

***

Helikopter „Harpia” manewrował szybko i nisko unikając zestrzelenia. Leciał nad swój cel, aby skosić go serią. Stanowisko dowodzenia było apetycznym kąskiem dla maszyny. Wyskoczył znad pagórka i ruszył w stronę celu. Jeden z żołnierzy wyposażony w wyrzutnię rakiet przeciwlotniczych specjalne nie namierzył celu, aby jego ofiara się nie spłoszyła. Odpalił rakietę, aby po kilku sekundach zaryglować cel na celowniku. Rakieta pomknęła jak szalona. „Harpia” wykryła rakietę, wystrzeliła wabie po czym zanurkowała w stronę ziemi ocierając się o nią. Śmigła ledwo co wytrzymały ten manewr. Elektroniczne oko sztucznego pilota błyskawicznie wypatrzyło cel oraz jego słaby punkt.  Działko ożyło na kilka sekund, po czym z góry trafiła śmiglowiec rakieta, która odzyskała namiar na cel. Śmigłowiec majestatycznie eksplodował po czym jego resztki odbijały się wielokrotnie od twardej wyprażonej w afrykańskim słońcu ziemi wyrzucając w powietrze płonące resztki i metalowe odłamki. Niestety, ale salwa okazała się skuteczna na tyle, że trafiła w generator oraz stanowisko dowodzenia.
Stanowisko dowodzenia obroną przeciwlotniczą przypominało barak z antenami oraz czujnikami. Wewnątrz pracowało kilku operatorów. U góry producent umieścił niewielkie okienka wykonane z przeciwpancernego grubego szkła. Spelniały wszelkie normy oraz certyfikaty. Posiadały też automatyczne żaluzje, które zasłonią okna jakby te szkła pękły. Ściany zaś wykonane były z kilku warstw metalu oraz materiałów zapewniających solidną osłonę, nawet przed ostrzałem plazmowym. Załoga mogła czuć się w miarę bezpiecznie.  Jednakże CABAL usprawnił pociski przeciwpancerne.  Pociski przebiły się przez okna i zanim zareagowały żaluzje te wpadły do środka, by w mikrosekundach eksplodować zalewając pomieszczenie odłamkami. Odłamki nie były duże, ale wystarczyły aby zabić lub ranić załogę obslugującą stacjonarne wyrzutnie rakietowe. Odłamki posiekały też cenny sprzęt i elektronikę. Padł radar i systemy przeciwlotnicze zamilkły. Ci, którzy przeżyli ten atak w panice zaczęli opuszczać swoje stanowiska. Byli ranni i zakrwawieni. W panice ruszli we wszystkie strony. Kule plazmy sprawiły, że ich ciała zamieniły się w parę. Nadleciały myśliwce. SI wrogich pojazdów obliczyła, że „Orki” przybędą z dwuminutowym opóźnieniem, zaś poduszkowce MLRS z trzyminutowym.
Wrogie myśliwce rozproszyły się i z dużą prędkością rozpoczęły obniżanie, aby lotem koszącym zniszczyć jak najwięcej wrogich jednostek oraz zabić ich załogi.
Krzyki zdenerwowanych żołnierzy zalewały eter. Niebo rozjaśniły jasne kule plazmy. Potężne wybuchy na ziemi świadczyły o celnych strzałach. Helikoptery wroga, te które ocalały z pierwszej fali atakowały masowo wykańczając każdy ruch oporu lub przynajmniej go osłabiając. Pułkownik Montgomery miał na tyle odwagi, że wskoczył do APC i połączył się z pułkownikiem Johansenem oraz pułkownikiem Mitchellem. Jego naręczny  komunikator roztrzaskał zbłąkany odłamek.
– Atakują nas myśliwce oraz śmigłowce… obrona przeciwlotnicza ledwo co dyszy. Straciłem sporo ludzi. Pomocy! – krzyknął, nagle skulił się bo coś potężnie zagrzechotało o pancerz pojazdu. pociski zrykoszetowały lub Harpia oddała salwę będąc za daleko.  Słychać było charakterystyczny warkot śmigłowca „Harpia”, który zbliżał się coraz szybciej. Jak będzie blisko rozwali APC – Jest ich za dużo…
– Poduszkowce i „Orki” do was lecą. Wytrzymajcie – odpowiedział Johansen. Mitchell zaś rzekł – Będę za minutę. Wytrzymajcie trochę.
– Postaramy się. – odpowiedział Montgomery i wyskakując z pojazdu w ostatniej chwili przeturlał się i spojrzał w górę. Kilkanaście metrów dalej zawisła „Harpia”. Ostrzelała APC. Pociski przeciwpancerne krzesały iskry, wpadały do środka niszcząc wszystko na swej drodze. Po chwili APC stanął w płomieniach. Miał ze sobą wyrzutnię rakiet. Zerwał się z ziemi po czym ruszył szybko do przodu.  Odbiegł od pojazdu na ponad sto metrów i bez patrzenia odbezpieczył broń i przełączył tryb ognia na automat. Słyszał i czuł zawirowania powietrza. To „Harpia”. Chciała go upolować. Przekręcił się i upadł na plecy. Pancerz ochronił go przed potłuczeniem. Wszystko wydawało się jakby w zwolnionym czasie.
Skierował lufę wyrzutni po czym nacisnął spust. Rakieta z sykiem wystartowała po czym trafiła cel tuż pod głównym śmigłem odrywając go od korpusu. Maszyna pozbawiona śmigła runęła w dół z trzaskiem i hukiem. Nawet nie wiedział, ile miał szczęścia. Jeszcze sekunda, a seria z „Harpii” skosiła by go.
Montgomery zakaszlał i lekko uśmiechnął się. Zerwał się z miejsca i ruszył w stronę swoich ludzi. Niedalko był bunkier. Drzwi były otwarte zaś żołnierze z wyrzutniami czekali, aby ostrzelać wroga. Widział dzięki licznym płomieniom co się dzieje. Z bunkra wyskoczyli żołnierze karabinami, gotowi strzelać do wroga. Pomysł był głupi, ale w tej chwili był najlepszym. Po co ginąć w zamkniętym bunkrze jak jakieś ofiary losu. Myśliwce oraz helikoptery wroga ponownie wykonały manewr, aby ponownie zaatakować. Tej fali już nie przetrwają. Stanął w miejscu i spoglądał w niebo oczekując najgorszego. Widział wyraźne sylwetki wrogich pojazdów dzięki noktowizji. Systemy hełmu namierzały je oznaczając je czerwonymi kwadratami.
Nagle rozbłysło jasne światło, Montgomery poczuł silny żar na swym ciele. Jasne światło znikło zaś z  bunkra została tylko płonąca kula ognia. Jego zaś podmuch eksplozji powalił na ziemię. Kątem oka zobaczył odlatującą „Strzygę”. „To niemożliwe” – rzekł sam do siebie. Niektóre z tych skurwieli miały bomby. Widocznie CABAL coś przy nich majstrował i zmienił ich zastosowanie. Uświadomił sobie, że właśnie zginęło kilkudziesięciu żołnierzy. Wściekły zerwał się z ziemi.
Nagle zobaczył, że pojazdy wroga eksplodują w powietrzu. Zobaczył smugi rakiet wystrzeliwane z ziemi oraz z powietrza. Nadeszła odsiecz. Z rozpaczy usiadł na sporym kamieniu, wśród zgliszczy i płomieni. Obejrzał się, czy czasem nie jest ranny. Westchnął tylko po czym wstał i ruszył szybko w stronę drugiego bunkra modląc się, aby ten ocalał.

***

Tymczasem poduszkowce MLRS i myśliwce rozpoczęły gwałtowny ostrzał. Poduszkowce MLRS były pojazdami lekkimi, potrafiącymi pokonać każdy teren.  Załogę stanowił jeden człowiek, resztę obsługiwała pokładowa EVA. Poduszkowiec unosił się nad ziemią dzięki dyszom napędowym o bardzo silnym ciągu. Zrezygnowano z gumowej osłony na rzecz bezpieczeństwa samego pojazdu. Zamontowano specjalnie skonstruowane dysze wylotowe pod spodem pojazdu zdolne unieść ogromny ciężar samej jednostki. Poduszkowiec uzbrojony był w dwa zasobniki po osiem rakiet uniwersalnego typu zdolnego razić cele naziemne jak i powietrzne. Łącznie pojazd przenosił szesnaście rakiet. Głowica rakiet była wyposażona w sensory typu „przyjaciel-wróg” więc nie potrzeba było namierzać wrogiego celu radarem lub laserem. Radar był zamontowany na poduszkowcu, ale tylko w celu wstępnego namierzenia jednostki. Zasięg uzbrojenia,  stanowił około dwudziestu kilometrów, ale kierowcy pojazdów woleli zbliżyć się do wroga na odległość pięciu kilometrów dzięki temu mieli pewność, że zniszczą wszystkie wrogie jednostki. Wszystkie poduszkowce, które brały udział w walce posiadały ogromną siłę rażenia. Razem siedemset dwadzieścia rakiet, dwukrotnie więcej niż liczba pojazdów wroga.