Tyberyjski Świt – Część 3
Kwatera Wojsk Sprzymierzonych JO-FOR
ul. Prvomajska, Sarajewo, Bośnia i Hercegowina.
14 kwietnia 1995
Generał Stefan Gruber podpisywał dokumenty, podniósł kubek kawy do ust, gdy nagle rozbłysło jasne światło. Jego oczy błyskawicznie powędrowały w kierunku okna. Generał poczuł potężny wstrząs zaś silny podmuch pędzącego powietrza wybił szybę. Generał instynktownie podniósł ręce ku twarzy bo osłonić się przed odłamkami szkła. Poczuł gwałtowne pieczenie i ból, coś gorącego popłynęło po jego twarzy. Pomyślał, że poraniło go szkło, ale poczuł zapach kawy, szybko odsunął ręce i wypuścił kubek z dłoni. Ten roztrzaskał się o podłogę. Twarz go zaczęła porządnie piec.
– Kurwa! – zaklął głośno widząc w ramionach kawałki szkła. Wibrujący dźwięk w jego uszach powoli ustawał. Do środka wbiegli żołnierze wraz z adiutantem generała. Widząc stan generała, adiutant wezwał pomoc medyczną.
Sanitariusz przepchał się do przodu nie zważając na rangi żołnierzy. Przyjrzał się oparzeniom po kawie i nałożył kojący opatrunek chłodzący. Gorzej było z ramionami. W jednym z nich tkwiły odłamki szkła.
– Niech pan się nie rusza generale. Spore kawałki szkła utknęły w pana ramieniu – oznajmił sanitariusz.
– Co to było do cholery? – zapytał retorycznie generał czekając cierpliwie, aż sanitariusz opatrzy mu rękę. Ten bez wahania rozciął rękaw tuż przy odłamkach i nakazał zdjąć mundur i koszulę.
– Atomówka, mały ładunek – oznajmił jeden z żołnierzy.
– Toż wiem, że nie fajerwerk. Macie podnieść alarm we wszystkich jednostkach. Ogłoście alarm skażenia oraz przeprowadzcie ewakuację miasta. Powiadomcie NATO oraz wszystkich. Kurwa, wszystkich… no to się wszystko spierdoliło – wysapał sam do siebie. Żołnierze zasalutowali i wyszli z pomieszczenia. Generał spojrzał w stronę miejsca wybuchu. Chmura w kształcie grzyba powoli się rozwiewała ukazując łuny i dymy pożarów.
– Terroryści wpieprzyli nas na minę – rzekł półgłosem generał. Syknął, gdy sanitariusz opatrzył mu ranę zaciskując bandaż.
***
2 tygodnie później…
Ekipy poszukiwawcze oraz wsparcie wojskowe dotarły na miejsce dość szybko. Rozpoczęto szeroko zakrojoną akcję ratowniczą oraz mniej przyjemną w celu określenia ilości zabitych, rannych oraz zaginionych. Przez dwa tygodnie ekipy przeczesywały teren w odpowiednich strojach ochronnych. Oddziały do zwalczania promieniowania rozpoczęły pomiary miejsca wybuchu tworząc mapę skażenia. Na szczęście eksplozja nie była duża, zaś opad promieniotwórczy skierowany został dalej od miasta. Rozpoczęto też akcję pełnej dekontaminacji miasta. Generał Gruber przez jakiś czas miał spokój, dopóki nie przybyła delegacja wojskowa oraz cywilna z nowoutworzonego rządu. Pojawiły się liczne komisje oraz wzajemne oskarżenia. Generał schodził z drogi cywilom, bo miał dość użerania się lokalnymi władzami oraz samą władzą centralną. Wyznaczył do tego odpowiedniego oficera łącznikowego. Aż pewnego dnia zadzwonił telefon na biurku.
***
Generał Stefan Gruber rozmawiał z kimś ważnym przez telefon tłumacząc coś zawile. Po chwili odłożył słuchawkę. Minę miał nietęgą. Baza wojskowa była bezpieczna, ale nakazano noszenie dozymetrów i regularne prysznice. Okno jego gabinetu zostało tymczasowo zabite sklejką co generał nie przyjął zbyt entuzjastycznie. Wezwał do siebie swoich oficerów. Jeden z oficerów zobaczył minę dowódcy i zapytał się.
– Sir. Czy coś się stało? – zapytał.
– Dwie sprawy. Ze wstępnych raportów wynika, że zabitych będzie czterysta pięćdziesiąt siedem osób, rannych ponad tysiąc sto, zaginionych około dwustu. Dobrze, że był to niewielki ładunek atomowy. Szpital wyparował i kilka sąsiadujących budynków. Zginęli agenci i cała jednostka specjalna. Ekipa odkażająca określiła strefy większego skażenia. Przyjechały prywatne ekipy oczyszczające teren. Zresztą, to nieważne – odparł ponuro Gruber. – Właśnie otrzymałem rozkazy z góry. Nasi jak dotąd przyjaciele każą się wynosić z Sarajewa.
– Słucham? – zapytał się oficer nie wierząc to co usłyszał.
– Poszukali innej pomocy. Mamy dwa tygodnie na spakowanie manatków i…
– A co na to NATO i ONZ?
– Jak to co? A mają inny wybór. Nie chcą nowego konfliktu. Załatwili to w ciągu kilku dni. Tu macie rozkazy – mówiąc to wskazał koperty. – Przygotować bazę oraz naszych ludzi do ewakuacji.
Oficerowie zasalutowali po czym wzięli koperty i bez słowa wyszli z gabinetu. Generał Gruber przez chwilę siedział na fotelu po czym wstał. Podszedł do zabitego sklejką okna i przy odrobinie wysiłku zerwał ją i rzucił na ziemię. Spojrzał w stronę zniszczonego skrawka miasta. Nad miastem wstawało piękne słońce. Generał westchnął tylko po czym zaczął się pakować. Zabrało mu to dwie godziny, ale był gotów na opuszczenie stanowiska.
Port lotniczy Sarajewo
Kurta Schorka,
Sarajevo, Bośnia i Hercegowina
Minęły dwa tygodnie. Ostatni samolot z obcym wojskiem startował z płyty lotniska. Łysy mężczyzna z bródką ubrany na czarno przypatrywał się temu z lekkim uśmieszkiem. Podszedł do niego mężczyzna w garniturze. Łysy mężczyzna skinął tylko głową.
– Panie. Generał Leon Widovic uległ śmiertelnemu wypadkowi. Jako nowo mianowany prezydent udaję się na pogrzeb, aby pożegnać bohatera.
– Tak, tak przyjacielu – odparł Kane kładąc rękę na ramieniu prezydenta. – Moja pomoc będzie wam bardzo potrzebna. ONZ i NATO więcej się tu nie pojawią. Żadna zachodnia armia nie będzie miała odwagi, bo to tchórze. Od tej chwili ten cały kraj i ludzie należą do Bractwa Nod.
– Służę tobie i Bractwu. Pokój. Jedność. Braterstwo. – mówiąc to mężczyzna skłonił się z szacunkiem po czym opuścił terminal. Kane stał jeszcze przez chwilę po czym również wyszedł. Towarzyszyło mu kilku ochroniarzy oraz jego zastępca Seth.
– Znalazłeś odpowiednie miejsce? – zapytał Kane Setha.
– Tak. Teren idealny do postawienia Świątyni oraz bazy. Budowę rozpoczniemy już jutro.
– Doskonale. – odpowiedział Kane.