Po wakacyjnej przerwie opowiadanie Projekt ARES powróciło na łamy Imperium Westwood z 3-ma nowymi rozdziałami – kolejno 16, 17 oraz 18. Kompletny spis treści znajdziecie tutaj. Fragment rozdziału 17 poniżej.
„……Fabryka Wojenna GDI była swoistym majstersztykiem nowoczesnego montażu jednostek wojskowych. Wysoki na dwadzieścia pięć metrów, szeroki na piętnaście, długi na sto pięćdziesiąt siedem metrów gmach robił na wszystkich imponujące wrażenie. Pomalowany na kolor pustynny posiadał opancerzony i wzmocniony strop. Na górze zamocowane dwa potężne wentylatory doprowadzające powietrze do środka i odprowadzające nadmiar ciepła, które powstawało podczas budowy jednostek. Konstrukcja wzmocniona stalowymi belkami rozchodzącymi się w trójkąt po obydwu stronach budowli, która stała na wzmocnionym betonie. Pośrodku znajdowały się podzielone w połowie stalowe wrota, które rozsuwały się, gdy gotowa jednostka wyjeżdżała na zewnątrz. Zamontowane na dachu, nad wrotami lampy sygnalizacyjne oznaczały go jako wysoki budynek oraz oznajmiały budowę i wyjazd zmontowanej jednostki. W środku mieścił taśmę montażową, gdzie według wskazań dowódcy bazy powstawały jednostki bojowe lub niebojowe. Wytwarzano również amunicję do tych pojazdów. Wszystko zawierało w sumie mało miejsca, gdyż fabryka miała na wyposażeniu podobne urządzenie co Plac Budowy, które wytwarzało potrzebne elementy składowe z dowolnego materiału zbliżonego do ostatecznej wersji, przetwarzano nawet złom zbierany po bitwach. Podzielona praca w fabryce polegała na wytworzeniu części składowych, potem roboty składały je jak z klocków, spawając, skręcając, montując całą elektronikę. Pracę automatów nadzorowało tylko dwunastu ludzi, najlepszych w branży techników nadzorujących składanie z elementów oraz kontrolerów jakości. Specjalne ładownice umieszczały potrzebną amunicję w specjalnych łozach, w zależności od typu pojazdu. Tankowano paliwo, w którego skład w większej części stanowiło tyberium. Potem kontrola sprawdzała czy wszystkie elementy pasują do siebie, czy nie ma żadnych usterek. Zamontowano specjalny łapacz kul, gdy oddawano salwy z dział lub z karabinów. Na sam koniec wzywana była załoga dla danego pojazdu. Wsiadała do środka i kierowała się na pole bitwy. Proces wytwarzania pojazdów zależał od jego wielkości oraz zastosowania. Prototypy były wytwarzane tylko po jednej sztuce celem ich przetestowania. Na ogół były kierowane zdalnie, ale operatorzy woleli sami kierować nimi i sprawdzać na bieżąco wszelkie systemy. Na ogół pancerze „Rosomak MK I” były wytwarzane w pół godziny, „Tytan MK I” w półtorej godziny. Mamut MK II był wykonywany przez kilka dni ze względu na jego wielkość oraz skomplikowaną budowę. Podobnie jak reszta bardziej zaawansowanych jednostek. Do budowy nowych jednostek wykorzystywano też zniszczone jednostki, które były zbierane z pola walki…….”
Depeche Mode i Command & Conquer, te dwie marki znaczą dla mnie więcej niż tylko słowa. Muzycznie, Prezes fan klubu Depeche Mode „PIMPF”, dj, organizator, eventów muzycznych; gamingowo członek redakcji serwisu 'Strefa Command & Conquer’ oraz 'Imperium Westwood’.