Rdzeń CABAL-a 12

***

W sali operacji strategicznych Centrum Dowodzenia wrzało od rozmów i gorączkowej pracy. Technicy pracowali przy swoich konsolach przekazując istotne informacje. Według wstępnych danych zaatakowane zostały nie tylko posterunki, ale wszystkie wysunięte patrole przez niezliczone oddziały wroga. Wśród nich były zwykłe cyborgi, cyborgi „Żniwiarze”, czołgi „Kleszcz”, artyleria, motocykle bojowe oraz z dużym prawdopodobieństwem jednostki podziemne, które nie wykryte podążały w stronę bazy. Przypuszczalnie czołgi z technologią maskowania ominęły posterunki GDI i zmierzają w stronę baz GDI.
EVA, która w międzyczasie według rachunku prawdopodobieństwa przekazywała pułkownikowi Johansenowi aktualną sytuację. Zniszczono ponad siedemdziesiąt procent patroli GDI w tym wysunięte posterunki. Do pułkownika dotarły informacje, że punkty zborne dla jednostek GDI wyznaczono równiny przy wejściach do kanionów. Johansen zdecydował o zabraniu „Molochów”, które zniszczą wolniejsze jednostki wroga. Reszta zostanie zniszczona przez „„Tytany” i „Rozpraszacze”. EVA przekazała informacje, że dźwigo-zgarniarki właśnie przenoszą wyznaczone pojazdy do wskazanych lądowisk. Stamtąd rozpocznie się ofensywa lub silna obrona. Jednak zanim to nastąpi lotnictwo musi zrobić wolne przedpole, czyli zniszczyć realne zagrożenie. Generał Stark zaakceptował plan pułkownika i zgodził się tylko na atak lotniczy. Reszta uderzy później. Generał Stark widział przez kamery podglądu bazy, że jednostki ruszyły na pomoc.
– EVA. Spróbuj połączyć się z posterunkami. Może ktoś ocalał.
– Nie mam możliwości połączenia się z posterunkami jeden i trzy. Ich nadajniki milczą. Połączenie nawiązane z posterunkiem dwa. Przełączam na ekran.
Na ekranie pojawiła się sylwetka podoficera. Mimo zakłóceń oraz drgającego obrazu fonia była nader dobra. Żołnierz był zakurzony. W ręku trzymał swój karabin. Niedaleko leżał zniszczony korpus „Tytana” z którego unosił się czarny dym. Kamera drgnęła i po chwili zmienił się kadr. Widać było, że wieżyczki obronne są całe, podobnie baraki i elektrownia. Kamera ponownie skupiła się na podoficerze.
– Gdzie oficer dowodzący? – zapytał się Stark. Sierżant odparł od razu – Zginął na miejscu panie generale. Przejąłem dowodzenie.
– Jak sytuacja sierżancie? – zapytał się ponownie Stark.
– Nie najgorzej. Dwa „Tytany” zniszczone, jeden uszkodzony. Pozostałe trzy bronią perymetru. „Rosomaki” zostały zniszczone, ale załatwiły tuzin cyborgów. Niestety mamy kilkudziesięciu zabitych, jeszcze więcej rannych. Wróg wycofał się poza ogień naszych wieżyczek oraz dział „Tytanów”. To dziwne, bo mogły zaatakować nas czołgami i starliby nas z powierzchni ziemi. Było ich całkiem sporo, podobnie jak i innego żelastwa.
– Wysyłamy wam wsparcie. Sądzimy, że CABAL rozpoczął kontratak mający na celu zastraszenie nas. Nie mamy łączności z resztą posterunków. Czy w wolnej chwili możecie sprawdzić co tam się dzieje.
– Tak panie generale – odparł sierżant.
– Rozmawiał pan z pułkownikiem Johansenem?
– Tak jest, sir. Pułkownik twierdzi podobnie jak pan, że to atak pozorowany. Mający na celu zniszczenie tylko naszych posterunków. – oznajmił sierżant. – W każdej chwili może nadejść główne natarcie. Prosimy o wsparcie „Rozpraszaczy” i przynajmniej dwóch…
Nagle coś trafiło sierżanta. Sierżant przewrócił oczyma i upadł. Żołnierz trzymający kamerę rzucił ją na ziemię. Obiektyw ukazał setki cyborgów wyłaniających się z niewidocznej zasłony. Rakiety mknęły w stronę wieżyczek niszcząc je po kolei. Widać było jak strzelają do resztek patrolu. Żołnierze padali ścięci seriami. Generał na własne oczy widział śmierć własnych ludzi. Zacisnął pięści i wyszeptał przez zaciśnięte usta.
-EVA… Przerwij transmisję.
Obraz zniknął. Przez chwilę generał Stark, nie mógł nic powiedzieć. Otrząsnął się po chwili.
– EVA. Przełącz mapę na obraz taktyczny. W lewej ćwiartce pokaż obraz z radaru.
EVA wykonała polecenie. Oczom generała ukazała mapa taktyczna wraz z obrazem radarowym. W stronę posterunków GDI zmierzało mnóstwo czerwonych punkcików. Nagle punkciki zaczęły znikać, jeden po drugim. Generał patrzył się na to dziwne zjawisko. Przypomniał sobie obraz wideo z ostatniego połączenia.
– EVA, połącz mnie z pułkownikiem Johansenem.
– Łączność nawiązana. Może pan mówić.
Na ekranie pojawiła się sylwetka pułkownika Johansena. Kamera lekko drgała, słychać było rozmawiających żołnierzy.
– Jestem w APC i jedziemy w stronę posterunku numer trzy. Resztę oddziału pokierowałem na punkt zborny. Jak sytuacja w innych posterunkach? Czy bombowce są gotowe?
– Pułkowniku. Wstrzymajcie się. Rozmawiałem z posterunkiem numer dwa. Na moich oczach został zajęty, zginęli nasi ludzie. Wróg był pod polami maskującymi. Sądzę, że reszta posterunków została zajęta lub zniszczona. Nie wiemy czy ktoś przeżył, jednak to bardzo wątpliwe. Musicie wstrzymać się do czasu ukończenia MSA. Ta cwana sztuczna inteligencja maskuje swoje oddziały. Bombowce oraz myśliwce są gotowe, ale nie będziemy ryzykować ich użycia.
– Sir, mam już raport. Chwileczkę, zaraz wrócę do rozmowy – pułkownik wyłączył głos, widać było jak rozmawia z kimś innym wydając mu rozkazy, po chwili fonia ponownie została przywrócona – Sir, właśnie wstrzymałem grupę ekspedycyjną. Kieruję ją do punktu zbornego. O właśnie lądują nasze jednostki pancerne. Czekamy na obiecane MSA. Jednak w razie co, będziemy się bronić. Panie generale, chciałbym przeprowadzić zwiad na piechotę. Muszę zobaczyć, czy ktoś przeżył na tym posterunku. Jesteśmy dość blisko. Widzimy dym.
– Nie wyrażam zgody. Dziękuję pułkowniku za dobre chęci. Jeśli nie uzyskamy łączności to posterunki i ich okolice zostaną zbombardowane za piętnaście minut. – rzekł generał Stark. – Akcję poprowadzi pułkownik Mitchell.
– Sir. Sprawdzę tylko posterunek numer trzy. Dotrę tam za kilka minut. Ponownie proszę o zgodę na przeprowadzenie zwiadu. Mogę udać się sam, bez narażania innych.
Generał Stark spojrzał na swego zastępcę. Westchnął.
– Dobra, masz zgodę, tylko bądź bardzo ostrożny..
– Pójdę sam. Zamelduję się jak tylko będzie okazja.
Generał patrzył przez sekundę na swego zastępcę, po czym rozłączył się. Spojrzał na stół taktyczny. W duchu modlił się, aby pułkownik oraz jego ludzie nie zginęli.

***

Pułkownik Johansen wyszedł z APC. Przed nim znajdowało się wejście do kanionu. Z dwa kilometry dalej znajdował się posterunek GDI numer trzy. Jednostek GDI przybywało z minuty na minutę. Potężne „Tytany” ustawiały się półkrąg, czołgi „Rozpraszacze” ustawiły się tak, aby nie razić swoją falą rezonansową przyjaznych jednostek. Za kilka minut wylądują „Molochy” oraz poduszkowce MLRS. Pojawiło się coraz więcej APC. Identycznie działo się przy innych wejściach do kanionów.
– EVA, czy masz łączność z posterunkiem trzy? – zapytał się pułkownik.
– Nie, panie pułkowniku, ale mam za to wskazania odczytów biologicznych. Są tam istoty żywe. Czujniki są nadal aktywne.
– Dziękuję EVA. Zaznacz, że wybrałem się na patrol pieszy. Bądź ze mną w łączności.
– Czy mam powiadomić generała Starka?
– Nie teraz. Połączę się z nim z posterunku, jak sprawdzę sytuację.
– Tak panie pułkowniku.
Pułkownik założył hełm, zatrzaski lekko trzasnęły. Ruszył w kierunku kanionu. Zdjął z pleców swój karabinek impulsowy. Miał przy sobie specjalną lornetkę zwiadowczą oraz system komunikacji satelitarnej. Przemarsz zajął mu kilkanaście minut. Szedł wolno i ostrożnie. Po wyjściu z kanionu, jego oczom ukazał się smutny widok. Zniszczone „Tytany” płonęły, „Rosomaki” były podziurawione jak ser szwajcarski. Wokół leżeli zabici żołnierze GDI. Widocznie wycofywali się, ale wróg nie odpuścił. Zabrakło dosłownie kilkunastu minut, aby uderzyć na wrogie jednostki. Pułkownik spojrzał dalej. Elektrownia była kompletnie zniszczona, wokół walał się gruz, wieżyczki obronne były zniszczone. Barak był w pół zawalony. Przełączył się na kanał otwarty, modląc się w duchu, aby jego transmisji nie przejął wróg.
– Tu pułkownik Johansen. Czy jest ktoś żywy? – odezwał się niemal szeptem.
Nagle usłyszał hałas za sobą, padł na ziemię plackiem, przekręcił się na plecy i wycelował swój karabinek w stronę skąd pochodził dźwięk. Już miał nacisnąć spust granatnika, gdy w słuchawkach rozległ się męski głos.
– Sir, proszę nie strzelać Tu swoi. – odezwał się tajemniczy głos. Po chwili za skały wyszło trzech żołnierzy GDI. Pułkownik odetchnął z ulgą. Wstał. Rozpoznał swego podoficera oraz towarzyszących mu żołnierzy.
– Czy was porąbało sierżancie Dawson? – odezwał się w końcu pułkownik – Kto wam kazał iść za mną?
– Nie mogliśmy patrzeć jak idzie pan sam, panie pułkowniku – odezwał się sierżant – szeregowy Santiago i szeregowy Norris sami się zgłosili na ochotnika więc razem ruszyliśmy za panem. Sądzę, że się przydamy. Santiago ma ze sobą swój plecaczek z niespodziankami, które na pewno się przydadzą.
– Który to narobił hałasu? – zapytał się pułkownik.
– Szeregowy Norris zaczepił się o jakąś blachę i wywalił się na ziemię – sierżant wskazał na Norrisa. – Dobrze, że pan nie strzelił, inaczej było by po nas.
Pułkownik pokiwał tylko głową. Nie zamierzał strofować szeregowego, bo nie było na to czasu. Zwrócił się do żołnierzy.
– EVA uprzedziła mnie, że jest jakaś sygnatura życia. Ci tutaj na pewno nie żyją. – pułkownik pokazał na leżących żołnierzy, przestrzeliny na ich ciele były aż nadto wyraźne – Musieli uciekać.
– Teraz w ciszy musimy przejść do zniszczonych budynków. Rozglądajcie się uważnie. Jak nawet zauważycie jakiś ruch to meldujcie, ale nie strzelajcie bez opamiętania. Tu mogą być nasi. Jednostki zamaskowane można też zauważyć, więc uważnie szukajcie falującego powietrza. Wiem, że to pustynia i tu wszystko faluje, ale pole maskujące inaczej. W razie co, strzelać z granatnika plazmowego w stronę zamaskowanej jednostki i wycofywać się bez grania bohatera. Załóżcie tu miny. Szybko.
Santiago odwrócił się, aby ułatwić koledze dostęp do swego plecaka. Norris wyciągnął po kolei wszystkie miny, które były lekkie oraz miały cienką budowę, ale posiadały ogromną siłę wybuchu zdolną zniszczyć czołg. Miny można było zaprogramować tak, aby wybuchły w specyficznych warunkach, posiadały czujniki typu „swój-wróg”. Jeśli wykrywały, że jednostki są przyjacielskie automatycznie dezaktywowały zapalniki. Przy wrogich jednostkach miny „czekały” aż do ostatniej chwili, aby zdetonować swój śmiercionośny ładunek. Dwie miny były trochę innego typu. Były potrójnie grube niż reszta. Miny te potrafiły wyskakiwać z ziemi i razić więcej celów. Dodatkowo wyrzucały mikroładunki, które przyklejały się do wrogich jednostek lub piechoty i po chwili detonowały. Eksplozje mikroładunków można było porównać do eksplozji silnej petardy. Przy przyklejeniu się do człowieka mogły mocno pokiereszować jego ciało bez większego kłopotu a czasem wbijały się w ciało co powodowało śmierć przez rozerwanie. Przyklejone do pojazdów opancerzonych służyły raczej jako straszak, chyba, że przykleiły się do newralgicznych systemów, wtedy potrafiły unieruchomić pojazd na dobre.
Żołnierze zaczęli układać miny w wyznaczonych przez EVA miejscach zagrzebując je w lekkim piasku. Po kilku minutach wszystko było gotowe i patrol ruszył ostrożnie w stronę zniszczonych budynków. Idąc ostrożnie ubezpieczali się nawzajem rozglądali się uważnie na wszystkie strony wypatrując ewentualnego zagrożenia. Ostrożnie sprawdzili zniszczone lub przewrócone pojazdy. Nikt w nich nie ocalał. Zbliżyli się do elektrowni i ustawili się plecami do ściany budynku, aby mieć zabezpieczone tyły.
– EVA, gdzie wykrywasz ślady życia? – zapytał się pułkownik cichym głosem.
– Ślady życia dobiegają ze zniszczonego baraku. Reszta sygnatur jest nieczytelna.
Johansen przełączył na radio i odezwał się.
– Tu pułkownik Johansen. Każdy, kto jest w barakach niech się odezwie na kodowanym kanale. Mój kod wywoławczy to Zero-Sierra. Odezwijcie się.
Nic. Cisza. Radio milczało. Pułkownik spojrzał na zniszczone budynki oraz sprzęt.
– Ruszamy do baraków. – wydał rozkaz pułkownik. Grupka komandosów ruszała we wskazanym kierunku. Przeszli kilkadziesiąt metrów w stronę baraków. Budynek był w połowie zniszczony. Elementy wyposażenia oraz stalowych belek zawaliły wejście. Niektóre z nich były jednak tak ustawione, że ktoś je musiał ustawić ręcznie, aby nikt nie mógł wejść do środka. Ostrożnie zaczęli usuwać przeszkodę, nagle pułkownik zatrzymał ich. Spojrzeli we wskazanym kierunku. Do jednej z belki zamocowane były granaty EMP. Wystarczyło przesunąć belkę, aby granaty eksplodowały. Santiago zabezpieczył granaty i ostrożnie je zdjął. Po usunięciu belki weszli do środka. Tu stały metalowe szafki zagradzające drogę, krzesła a nawet prycze. Na pryczach leżały ciężkie skrzynki oznaczone jako rzeczy osobiste każdego z żołnierzy.
– Ktoś to musiał ustawić – stwierdził Norris podnosząc ciężką skrzynkę.
– Wiem. – odparł pułkownik i jeszcze raz wezwał przez radio. Nikt się nie odezwał. Norris odsunął ostrożnie pryczę, która zawalała przejście. W końcu po kilkunastu minutach udało im się przedostać na drugą stronę. Barak składał się z kilku części. Z części przedsionka w której mieściła się szatnia, drugą część stanowiła sypialnia, trzecią zaś jadalnia. Prysznice oraz łazienki były dołączone, jako oddzielny budynek, ale w chwili obecnej zniszczone. Drzwi do sypialni były zablokowane. Na uchwytach zamontowano cienkie jak nitka stalowe linki. Santiago rozminował kolejne granaty EMP. W końcu mogli wejść do środka. Odsunęli dwie kolejne stojące w poprzek szafki. Zobaczyli stojących żołnierzy GDI trzymających w ręku karabiny impulsowe. Komandosi zadziałali instynktownie chowając się za przeszkodami. Na szczęście stojący na warcie żołnierze nie otworzyli ognia, tylko szybko ją opuścili. Rozpoznali Johansena. Pułkownik wyszedł zza przeszkody. Żołnierze stanęli na baczność bez słowa. Jeden z nich miał rangę kaprala, drugi był szeregowym.
– Spocznijcie. Co tu się dzieje? – zapytał Johansen. – Nie słyszeliście naszych wezwań? Proszę o raport.
– Nie panie pułkowniku – odparł kapral szybko – Nasze radia usmażyły się przez używanie granatów EMP. Jedna z rakiet trafiła w barak zawalając częściowo przejście. Uwięziło nas to wewnątrz. Cyborgi ruszyły dalej za uciekinierami. Słyszeliśmy strzelające cyborgi i odgłos naszych karabinów. Nie mogliśmy im pomóc. Potem widocznie któryś z cyborgów otworzył ogień w barak. – mówiąc to kapral wskazał przestrzeliny – To dość cienka konstrukcja. Zwykłe kule powstrzyma, ale nie przeciwpancerne pociski. Ta seria skosiła kilku naszych oraz raniła dwóch w tym jednego poważnie. Cyborgi skończyły masakrę i odeszli na północ. Nawet nie zainteresowali się naszym barakiem, choć mogli go zniszczyć. Żałuję, że nie udało nam się wyjść na zewnątrz.
– To dobrze, że nie wyszliście. Zginęlibyście wszyscy. – skwitował pułkownik Johansen.
– Pułkowniku. Was słyszeliśmy, ale myśleliśmy, że możecie być „Zapomnianymi”. Oni czasem plądrują opuszczone lub zniszczone bazy. Zarówno Nod jak i nasze. – wtrącił szeregowy, który do tej pory się nie odzywał.
– Dobra. Nieważne. Dziękuję za raport. Czy jest może wśród was jakiś oficer? – zapytał pułkownik.
– Tak. Jest ranna. Dlatego ja przejąłem dowodzenie – stwierdził kapral po czym dodał – Proszę za mną pułkowniku.
– Wy zostańcie tutaj – powiedział Johansen do swoich ludzi – Pilnujcie wejścia. Tylko nie zakładajcie EMP. Radio nam się przyda.
– Tak jest, sir. – odpowiedział sierżant Dawson. Pułkownik podążył za żołnierzem. Żołnierze weszli ostrożnie do środka. Zasilanie awaryjne działało. Na ocalałych pryczach leżeli ranni ludzie. Mieli podłączone kroplówki oraz byli obandażowani. Mniej ranni pilnowali ciężej rannych. Pułkownik Johansen zauważył dwóch sanitariuszy, którzy sprawdzali stan rannych. Jednym z nich była kobieta w randze porucznika. Była ranna w ramię, na co wskazywał opatrunek. Widać, że cierpiała, ale pomagała leżącym na pryczach oraz zestawionych stołach. Jeden z rannych wskazał palcem za nią. Obejrzała się i niemal podskoczyła, sadząc że to wrogie cyborgi zamierzają ich wykończyć. Zobaczyła za to mundury GDI. Podbiegła do nich. Widząc oficera starszego rangą zasalutowała, skrzywiła się z bólu. Pułkownik odwzajemnił gest.
– Nie trzeba salutować pani porucznik. – odezwał się pułkownik – Jak sytuacja?
– Dzięki wam, że nas znaleźliście – odezwała się dziewczyna z wyraźnym brytyjskim akcentem. Zakaszlała. – Przepraszam. Jestem porucznik Emma McLaughlin. Jestem oficerem medycznym. Sytuacja jest do dupy. Jakiś cholerny cyborg ostrzelał barak. Mamy ciężko rannych, których trzeba ewakuować. Przez te cholerne granaty EMP wysiadła nam łączność. Po cholerę tu się pchałam?
– Ja też nie wiem dlaczego tu jestem – odparł pułkownik Johansen z lekkim uśmiechem – Proszę się wziąć w garść poruczniku. Jeszcze pani pożyje. – mówiąc to włączył interkom i nakazał sierżantowi przynieść podręczny sprzęt medyczny oraz wodę. Sierżant przyniósł to wszystko. Pułkownik wskazał oficer i rzekł – Pomóżcie porucznik eee McLo…kloin przygotować ludzi do ewakuacji.
– McLaughlin, panie pułkowniku – poprawiła porucznik uśmiechając się. – Moje nazwisko zawsze sprawiało problemy.
– Tak, rzeczywiście. Przepraszam – odparł lekko zmieszany pułkownik, spojrzał na naręczny terminal EVA. Sygnał połączenia z bazą był niemal zerowy. Spojrzał na porucznik i rzekł – Przepraszam, ale muszę odejść na chwilę. Muszę skontaktować się z dowództwem, aby przysłali „Orki”. Porucznik skinęła tylko głową. Pułkownik wyszedł z sali i ruszył w stronę wyjścia. Swoich ludzi zostawił na warcie. Zabrał ze sobą kaprala. Wyszli na zewnątrz ostrożnie się rozglądając. Podeszli do anteny łączności. Terminal wewnątrz był zniszczony. Pułkownik podłączył kabel bezpośrednio do anteny. Sygnał był nieco lepszy, ale i tak za słaby. Coś zakłócało sygnał. Pułkownik odłączył kabel od swej naręcznej jednostki EVA. Spojrzał wyżej, gdzie wznosiła się niewielki pagórek skalny.
– Musimy wyjść wyżej, aby mógł połączyć się z bazą. Inaczej nas zbombardują. Pójdzie pan ze mną kapralu, będziesz mnie ubezpieczać. – Tu spojrzał na tabliczkę z nazwiskiem – Pavel Novak? Polak czy Czech?
– Pół na pół, panie pułkowniku – odparł kapral Novak.
– Europa Wschodnia zawsze jest waleczna. Idziemy.
Przeszli kilkadziesiąt metrów poza perymetr posterunku i zaczęli wspinać się na skały. Nie było dobrej drogi, więc musieli nawzajem sobie pomagać. Będąc na górze przycupnęli obydwaj i ostrożnie zbliżyli się do skalnej krawędzi. Pułkownik miał przy sobie swoją lornetkę, ale tez niewielki przekaźnik satelitarny z rozkładaną anteną. Rozłożył zestaw i podłączył go do jednostki EVA. Ostrożnie wyjrzał zza krawędzi i podniósł do oczu lornetkę. Zobaczył niewielką równinę wprost u wylotu kanionu. Na pustynnym piasku drgało rozgrzane powietrze. Pułkownik dokładnie przyglądał się równinie. Gdzieniegdzie powietrze drgało w inny sposób. Rozpoznał błyskawicznie co się święci. Zmienił widmo widzenia. Widać było niewyraźną kopułę pola maskującego, a dokładniej kilka kopuł. Pola maskujące mogły mieścić kilkaset jednostek wroga.
– Pola maskujące – rzekł pułkownik do kaprala i odłożył lornetkę. – Stąd to zagłuszanie. Są bardzo blisko aż za blisko. Potrzebne są MSA, albo…. EVA, spróbuj teraz połączyć się z dowództwem.
– Wykonuję polecenie. Mam łączność z bazą. – odpowiedziała EVA. Na wyświetlaczu HUD wewnątrz hełmu pułkownika pojawiła się postać generała Starka..
– Co ty tam jeszcze robisz? Właśnie startują bombowce. Dlaczego nie nawiązałeś łączności? – zapytał się podniesionym głosem Stark.
– Melduję, że znaleźliśmy rannych ludzi. W innych posterunkach też mogą być ranni. Wybuchy granatów EMP popsuło lub zablokowało czujniki. Nie mogłem się zameldować, gdyż wróg zagłusza nasz sygnał radiowy. Łączę się bezpośrednio z satelitą. Widzę wrogie oddziały znajdujące się w polu maskującym. Generale, niech pan wyśle bombowce na podane koordynaty. – mówiąc to pułkownik przesłał dane o koordynatach poprzez EVA. Generał Stark odczekał chwilę i odparł.
– Są bardzo blisko was. Wysyłam tam bombowce. Zajmą się wrogiem. Czy coś jeszcze panie pułkowniku?
– Tak, generale. Niech przylecą „Orki” transportowce z ekipą lekarską, aby ewakuować rannych i całą resztę personelu. Wysłać też trzeba zwiadowców do innych posterunków. Może też tam ktoś przeżył. – zasugerował pułkownik Johansen. Generał Stark pokiwał tylko głową i odezwał się do EVA. – EVA wyślij zwiadowców do reszty posterunków. Niech zachowają najwyższą ostrożność. W przypadku zauważenia wroga niech o tym meldują, ale w żadnym przypadku niech nie atakują.
– Rozkaz wysłany – odparła EVA. Generał Stark popatrzył na generała po czym rozłączył się bez słowa. Pułkownik zwinął sprzęt i wraz z kapralem Novakiem wycofali się do baraków.