Rdzeń CABAL-a 6

***

 W tym samym czasie, gdy pułkownik Bauer rozstawiała nadajnik  Johansen podszedł do pojazdu dowódcy. Załomotał pięścią w stalowe drzwi. Rozległ się szczęk metalu i po chwili właz stanął otworem. Pułkownik wszedł do środka, wcisnął przycisk zamykający właz, aby kurz z pustyni nie dostawał się do środka. Generał Stark siedział na miejscu dowódcy wpatrując się w ekrany na których miał podgląd z zewnętrznych kamer oraz inne dane jakie wyświetlała EVA.
Johansen zdjął hełm, po czym stanął obok swego dowódcy. Zamedlował.
– Sir, chciałbym wysyłać APC z żołnierzami na wzgórza, oraz na te pole tyberium. Muszą sprawdzić, czy nic tam nie czyha. CABAL na pewno coś tam zostawił bo nie jest głupi. Pamięta pan generale o tej artylerii?
– Pamiętam, ale czy to dobry pomysł rozpraszać jednostki i ryzykować życie żołnierzy? – odpowiedział generał Stark patrząc na Johansena – Potrzebujemy wsparcia i wtedy przeprowadzisz dokładny zwiad.
– Panie generale. Robię to dla naszego ogólnego dobra. – odpowiedział Johansen puszczając mimo uszu uwagę generała – On rozumuje jak żywa istota, ale nią nie jest w sensie biologicznym. Wie, że zdrowo oberwał od nas i od Nod. Sądzę, że teraz domyśla się o zbliżającym się ataku na jego Rdzeń. Jak pan myśli, jest za głupi na rozstawienie patroli lub pułapek?
– To pana domysły panie pułkowniku.To tylko program. Sprytny, okrutny ale program napisany przez ludzi – stwierdził generał Stark – Już raz pan sprawdzał most sugerując się własnymi domysłami, że może być zaminowany i co? Kolejne opóźnienie w naszej misji. Teraz będziemy czekać, aż wróci pan z patrolu. A co jeśli napotka pan znaczne siły, które wykryją pańską obecność i pokonają pana a potem ruszą na nas?. CABAL nie ma łączności z własnymi jednostkami. Działają zaprogramowane. To nawet ja wiem, nawet jako techniczny laik. A to mi wystarczy, aby nie ryzykować konfrontacji przy tak małej liczebności naszych jednostek.
– To samouczący się program. Bardzo zaawansowany, nawet EVA działa na podobnych algorytmach. Jestem pewny, że wgrał swe algorytmy postępowania do swych jednostek, jako autonomiczne SI. On nie będzie czekał, aż zbierzemy siły. Mam przeczucie, że czeka tylko aż będziemy mniej ostrożni wtedy zaatakuje. Proszę tylko o zwiększenie perymetru bezpieczeństwa.
– Pułkowniku. Ja zdaję sobie sprawę z tego co pan mówi. I jestem za, ale nie bez wsparcia. Zaczekaj na wsparcie. Potem możesz dokonać zwiadu. Za kilkadziesiąt minut wylądują frachtowce z ludźmi i sprzętem. Na razie nie wyrażam zgody na pańskie akcje i domysły. Proszę trzymać się ustalonego schematu działania. Pułkownik Bauer chce przesunąć MCV o dobry kilometr na bardziej stabilny grunt, gdzie będzie można rozpocząć budowę bazy. Niech pan się tym zajmie. To rozkaz panie pułkowniku – generał mówiąc to odwrócił się w stronę ekranów.
Johansen miał coś jeszcze powiedzieć, ale widząc że generał nie zamierza ustąpić zasalutował i opuścił pojazd. Założył hełm. Przez chwilę się zastanawiał co ma zrobić, nagle do głowy wpadł mu pewien ryzykowny pomysł.
– EVA przekaż mój schemat zwiadu wszystkim APC oraz jednostkom bojowym. Pomiń standardową procedurę. Nie powiadamiaj dowódcy. Autoryzacja do ominięcia rozkazów dowódcy misji to: „delta-siedem-gamma-trzy-brawo-siedem-dwa-jeden”. Rozkaz wydaje zastępca misji pułkownik Johansen.
Przez trzy sekundy oczekiwał na odmowę. Jednak to co usłyszał zdziwiło go co niemiara.
Tajny protokół przyjęty do wiadomości. Schemat zwiadu dotarł do wszystkich jednostek – oznajmiła EVA. – Pański rozkaz również. Ominięto dowódcę misji. Poprzedni rozkaz generała Starka anulowany.
Pułkownik zaskoczony pomyślał o tym, że nie anulowano jego tajnego kodu. Wiedział jednak, że ten protokół użyty w nielegalny sposób może go doprowadzić przed sąd wojenny. Jednak nie chciał narażać całej misji przez upór swego dowódcy. Po części rozumiał działania Starka, który chciał wzmocnić siły, ale każda godzina się liczy. Jeśli wróg ma w pobliżu jednostki bojowe to może być katastrofa. Tym bardziej, że CABAL nie zna strachu ani litości. Pułkownik zawiadomił swój APC, który podjechał po niego. Zespół techników zawiadomił, że broń pułkownika działa i można ponownie z niej strzelać. Pułkownik odebrał swój karabin po czym APC ruszył w stronę najbliższego wzgórza. Reszta jednostek również się rozproszyła. Pułkownik miał rację. Podczas, gdy konwój GDI przeprawiał się przez most specjalne zamaskowane czujniki zamontowane na wzgórzu zaobserwowały ruch na moście, śledziły go i obliczały ilość jednostek. Komunikacja z rdzeniem CABAL-a była niemożliwa, więc przekazały stosowne informacje do najbliższego terminala Sztucznej Inteligencji. Terminal był zamontowany na zamaskowanej artylerii. Podczas szalejącej burzy jonowej nad macierzystymi bazami, te jednostki mogły bez kłopotu zaatakować wrogie jednostki. Sztuczna inteligencja zamontowana w artylerii, przekazała stosowne informacje o sile wroga do reszty ukrytych artylerii oraz cyborgów. W odpowiedniej chwili zaatakują wroga uniemożliwiając mu rozbudowę baz. Ułatwiało im to, że jednostki były blisko siebie. Aktywacja wszystkich jednostek zabierze kilka minut. Sztuczna Inteligencja obrała za główny cel właśnie MCV. Kilka celnych strzałów i będzie po wszystkim.

***

 Schemat opracowany przez pułkownika Johansena okazał się dobrze opracowany w najdrobniejszych szczegółach. APC rozjechały się w wyznaczonych kierunkach. Ruchome generatory EMP jechały dwa kilometry za nimi. Pułkownik wiedział, że wróg zechce zaatakować sprowokowany licznymi jednostkami GDI jeśli czai się wśród wzgórz lub na tym olbrzymim polu tyberium. Ryzyko ataku ze strony cyborgów mimo niesprzyjających warunków było dość duże a wcześniejsze napotkanie cyborgów oraz artylerii było początkiem spotkania wroga. APC był w odległości kilkuset metrów od najbliższego wzgórza, gdy dotarła wiadomość z czujników. Pojazd APC miał zamontowane na sobie specjalne czujniki oraz skanery, które miały za zadanie znajdować większe metalowe bryły, badać promieniowanie radiacyjne z pól tyberium, oraz najważniejsze to niewielkie promieniowanie z generatorów w jakie były wyposażone cyborgi. Skanery miały zasięg około pięciuset metrów, ale przy lepszej pogodzie mogły wykryć obiekt z odległości blisko kilometra. Johansen spoglądał na powiększające się wzgórza. Około trzystu metrów od nich znajdował się most, przez który godzinę wcześniej przejechali. Na wzgórzu widać było wyschnięte drzewa. Pułkownik patrząc przez okular odezwał się.
– EVA, zaznaczaj wszelkie anomalie, jakie tylko spostrzeżesz.
– Zrozumiałam. Na razie nic nie wykrywam. – oznajmiła EVA.
Peryskop wewnątrz APC posiadał dwie kamery, jedna służyła obserwacji przez człowieka, druga przez EVA. Podczas rozłożenie rączek peryskopu, EVA podążała swym elektronicznym okiem za obsługującym peryskop człowiekiem, analizowała wszystko, aby powiadomić w razie co obserwatora. Po złożeniu rączek, kamery obracały się automatycznie śledząc cała okolicę.
Siedzący w APC żołnierze w milczeniu obserwowali poczynania dowódcy. Na razie i tak nie mieli nic do roboty. Nagle obserwację przerwał głos EVA.
– Wykrywam metalowy przedmiot – oznajmiła EVA, natychmiast oznaczyła miejsce wykrycia obiektu – Jest na wzgórzu w odległości trzystu pięćdziesięciu metrów.

***

 Reszta APC dojechała do krańca równiny i sprawdzała kaniony oraz przejścia prowadzące na równinę, gdzie ma być utworzona baza wypadowa GDI. „Tytany” wcześniej ustawiły się według wskazówek pułkownika Johansena. Za każdym razem skaner wykrywał metalowy przedmiot wśród wzgórz. Jeden z APC podjechał pod pole tyberium. Według danych złoże tyberium rozciągało się daleko. Zielone kryształy mieniły się w słońcu tysiącem barw przechodzące w różne odcienie zieleni. Zwiadowcy skierowali swe skanery w kierunku pola tyberium, ale odczyt był zakłócony przez promieniowanie kryształów. Według EVA, na polu znajdowały się nieliczne formy życia przystosowane do tyberium. Żołnierze woleli nie zaczepiać tworów ani mutantów tyberyjskich, były one dość agresywne i potrafiły narobić szkód. Jednymi istotami komunikatywnymi byli „Lśniący”, zmutowani ludzie, którzy przetrwali pierwsze stadium choroby tyberyjskiej. Kryształy tyberium dawały im siłę i energię do działania, a naturalna odporność na promieniowanie kryształu umożliwiała im przechodzenie przez pola tyberyjskie bez osłony antyradiacyjnej. Miało to też swoje wady, mutacja następowała znacznie szybciej i tak człowiek zmieniał się w bardzo agresywnego osobnika. Zwiadowca przyglądał się polu tyberium z lornetką w dłoni. Pole było olbrzymie. Nadawało się idealnie do żniw. Żołnierz nie zauważył niczego bezpośrednio zagrażającego. Mutanty zostaną zgładzone jeśli zaatakują żniwiarki lub bazę. Zwiadowca wsiadł do pojazdu i APC ruszył do przodu. Po kilku minutach oddalił się od pola tyberyjskiego.
To co EVA uznawała za życie na polach tyberium okazało się kolejną sprytną pułapką. Na złożach tyberium stało nieruchomo ponad dwadzieścia cyborgów, uśpiły swoje czujniki oraz ślady energii. Dodatkowe zakłócenia z pola tyberium skutecznie blokowały skanery zwiadu GDI. W nieruchomych stanowiskach artyleryjskich na otaczających równinę wzgórzach systemy komputerowe były uśpione, czekały na sygnał do ataku kiedy tylko napłynie odpowiedni sygnał. Artyleria była zasłonięta siatką maskującą w pustynnym kolorze. Zwiad powietrzny nie mógł ich wykryć, a z ziemi wydawały się tylko grupą głazów lub piaskowymi wydmami.

***

  Generał Stark nie zauważył, że jednostki zmieniły położenie, albo uznał, że Johansen przygotowuje je do przemieszczenia na wyznaczony punkt gdzie ma powstać „Plac Budowy”. Wszystkie APC wypełnione żołnierzami odjechały na dwanaście kilometrów od MCV i pojazdu dowódcy. Pierwszy przejazd nic nie wykazał. Na wszelki wypadek pojazdy zrobiły dodatkowy drugi zwiad, tym razem nie tylko skanerami a zwykłą obserwacją terenu za pomocą lornetek o dalekim zasięgu z możliwością zmiany na różne widma widzialności. Tuman kurzu wzbijał się za pojazdami. W środku APC siedziało oprócz kierowcy i dowódcy transportera znajdowało się dwunastu pasażerów. APC nie był uzbrojony, ale miał zaletę szybkiego poruszania się ponad stu kilometrów na godzinę przy pełnym obciążeniu dzięki lekkiej konstrukcji, wytrzymałemu silnikowi. Zastosowano nowoczesny lekki pancerz kompozytowy, który mógł wytrzymać kilkukrotny ostrzał bronią przeciwpancerną, APC dzięki lekkiej wadze spełniał rolę amfibii, przewożąc żołnierzy przez wodę na teren bitwy, jeśli teren był niedostępny drogą lądową. Zastosowano również filtry przeciw gazom bojowym jak i przeciw gazom tyberyjskim, które były zabójcze dla załogi i pasażerów APC jeśli ci nie nosili bezpiecznych skafandrów. Wierzch pancerza pokrywała warstwa antyradiacyjna, wytrzymująca promieniowanie z pół tyberium.
Żołnierze wewnątrz pierwszego APC, który znalazł się blisko złóż tyberium odruchowo ścisnęli swoje karabinki impulsowe i czekali aż pojazd zatrzyma się w celu ponownej obserwacji, aby w razie czego zlikwidować zagrożenie. Johansen słusznie zauważył, że cyborgi nie zawsze reagują za pierwszym razem. APC podjechał do skraju pola tyberium, zatrzymał się. Dowódca spojrzał przez peryskop. W okularze peryskopu widział mgłę nad polem tyberium, dane z komputera pokazywały dawkę promieniowania z kryształów tyberium oraz procent gazów tyberyjskich w atmosferze. Żołnierze w zwykłych skafandrach mieli absolutny zakaz wchodzenia na pola tyberyjskie. Małe kryształki tyberium potrafiły wbijać się w skafandry, a tarcie mogło wywołać wybuch substancji. Żołnierz ginął w płomieniach, których nie można było zgasić. Dodatkowym problemem była silna radiacja kryształu.
Nagle na wyświetlaczu wyświetliła się informacja, a głos EVA poinformował dowódcę o nieznanym obiekcie na polu tyberium. Dowódca skierował peryskop w tamtym kierunku, powiększył obraz. Widmowa postać obserwowała ich, dowódca sądząc że to może być jeden z „Lśniących”.
– Panowie, mutant pewnie wyprowadza pieski tyberyjskie na pastwisko…. zaraz, zaraz… o cholera – zaklął dowódca – Spieprzajmy stąd. To cyborgi są na polu….
Koła APC zabuksowały w miejscu wzbijając piasek w powietrze, bieżnik kół chwycił lepszy grunt i pojazd ruszył do przodu, siła przeciążenia rzuciła żołnierzami w środku pojazdu, gdyby nie pasy leżeliby na podłodze.
– Pułkowniku ! Melduję, że na polu tyberium są cyborgi – przekazał informację swemu dowódcy – Zmywamy się stąd. EVA znalazła też kilka obiektów na wzgórzach. Wcześniej ich nie zauważyliśmy.
– Wiem o tym. To ich sztuczka. Najpierw czekają a potem atakują. Kapitanie, proszę jak najszybciej dojechać do MCV i stworzyć perymetr obronny.
Cyborgi ruszyły do ataku. Ich działka otworzyły ogień w kierunku odjeżdżającego APC. Atak cyborgów spowodował wysłanie sygnału do wszystkich stanowisk artyleryjskich. Systemy celownicze w automatycznych pojazdach ożyły i połączyły się z systemami celowniczymi cyborgów, przez co ich ogień był morderczy dzięki znakomitej koordynacji ataku. Serwomotory ożyły z jękiem i podniosły w górę działa, łapy artylerii wbiły się w grunt, aby zapewnić dobrą statyczność całego pojazdu podczas oddawania salwy. Żyroskopy obracały platformą artyleryjską, pociski zostały automatycznie załadowane do komory. Sztuczna Inteligencja niezależna od CABAL-a przewidywała ruch wrogiej jednostki i obliczała gdzie ma spaść pocisk, gdy obliczenia zostały przesłane w miliardowej części sekundy, iglica w komorze armaty uderzyła w ładunek miotający. Ciśnienie gazów wylotowych wypchnęły ciężki pocisk artyleryjski w kierunku celu. Huk wystrzału rozbrzmiał wśród wzgórz, zmiana ciśnienia, gdy pocisk opuszczał lufę armaty wokół stanowiska artylerii wprawiła w ruch cząsteczki piasku. Na otaczających równinę wzgórzach wykwitło kilka takich chmur piasku. Ze świstem pociski zaczęły opadać tam gdzie znajdował się wróg według wskazań instrumentów celowniczych.
Na szczęście dla APC oraz całego konwoju, kilka godzin wcześniej nad tym terenem panowała niewielka burza jonowa i lekko rozstroiła systemy celownicze cyborgów oraz samej artylerii. Pociski z pierwszej salwy uderzyły przed i za uciekającym APC. Potężne zwały ziemi i kamieni uderzyły w pancerz pojazdu, zaś siła podmuchu podniosła go na kilka centymetrów, pojazd nie wywrócił się dzięki szybkiej reakcji kierującego. Co prawda pociski wzbiły tumany kurzu, przez co kierowca przez kilka sekund nic nie widział, ale bez wahania nadepnął pedał gazu. APC przejechał pomiędzy lejami podskoczył na wyrwanym gruncie i szybko skręcił w prawo w kierunku konwoju z pełną prędkością. Żołnierzami rzucało jak w tornadzie, gdyby nie hełmy i pancerze, nieźle by się poobijali o metalowe ściany. Klęli głośno, ale w duchu dziękowali sprawności kierowcy. Nie było sensu atakować takiej grupy cyborgów, wspieranej przez artylerię.
Pociski z działek cyborgów zadudniły o pancerz APC, artyleria zdążyła przeładować i ponownie ostrzeliwała cele. Tym razem obierała wszystkie pojazdy w zasięgu artyleryjskim oraz zasięgu sensorów cyborgów. Grad pocisków artyleryjskich pokrył okolicę, potężne wybuchy wzbijały ogromne ilości ziemi w powietrze, odłamki pocisków czasem uderzały w pojazdy, nie czyniąc nikomu krzywdy. Kierowcy wdusili pedały gazu w swych pojazdach i zaczęli manewrować utrudniając celowanie. Cyborgi ruszyły do przodu w tyralierze i ostrzeliwały wszystko, co było w ich zasięgu. Ich działka to straszliwa broń, pociski były przeciwpancerne i po pewnym czasie osłona przeciwpancerna lekkich pojazdów pękała. APC był szybszy, więc wyjechał poza zasięg działek cyborgów. Gorzej było z artylerią, która coraz lepiej wstrzeliwała się w cele.
SI jednego ze stanowisk artyleryjskich wziął namiar na uciekającą jednostkę GDI, przewidując jego manewry poprzez rachunek prawdopodobieństwa oraz ze znikomych informacji z przesyłanych z własnych systemów celowniczych.
APC mknął prędko poprzez pustkowie. Kierowca popełnił błąd nie zmieniając kierunku, sądząc, że wydostał się z siatki skanerów oraz sensorów cyborgów. Zapomniał, że artyleria również posiada własny system celowniczy. Jechał prosto, co było wręcz niewybaczalnym błędem. Pocisk wystrzelony kilka sekund wcześniej, dotarł do dachu pojazdu i uderzył w niego, ciężar pocisku artyleryjskiego spowodował że dach APC pękł, a pocisk wytracając prędkość na przeszkodzie wpadł do środka APC, rozgniatając trzech żołnierzy na miazgę. Dodatkowo siła uderzenia masy pocisku sprawiła, że APC wywrócił się na bok. W kolejnej sekundzie, pocisk eksplodował. Potężna eksplozja rozerwała APC na strzępy, a jego fragmenty rozsypały się we wszystkich kierunkach. Nikt nie zauważył, że CABAL umieścił na polu tyberium nie tylko zwykłe cyborgi, umieścił tam coś co zawsze wprawiało w paniczny strach nawet wojskowych weteranów. Niewielu go widziało, był to cyborg z nowej linii produkcyjnej, zaprojektowany przez naukowców Nod, po czym poprawiony przez samego CABAL-a. Pułkownik miał szansę zobaczenia tego cyborga na własne oczy podczas odbijania pojmanych żołnierzy. Maszyna nie ruszała jeszcze do boju w pierwszych minutach walki, oceniając szansę wroga. Obierała dokładnie swoje cele i szansę dotarcia do nich w szybkim tempie. Jeden z APC został nieco z tyłu uciekającego patrolu. Cyborg ruszył w jego kierunku, podniósł swe potężne ramię, uzbrojone w wyrzutnię rakiet. W jego elektronicznym mózgu operacje obliczeniowe przebiegały bardzo szybko, gdy był pewien swego wydał polecenie wystrzelenia rakiet. Cztery niewielkie rakiety opuściły z sykiem wyrzutnię i pomknęły do celu. Ich zadaniem było trafić przed cel, tak aby wywrócić pojazd.
APC jechał szlaczkiem, zmieniając co chwilę kierunek, aby maszyny nie nauczyły się jego trasy. W słuchawkach rozbrzmiewały krzyki i rozkazy. Kierowca i dowódca APC wiedzieli co się stało z jednym z pojazdów. W ostatniej sekundzie kierowca tchnięty przeczuciem skręcił w inną stronę niż zamierzał. Przed APC eksplodowały cztery rakiety, na szczęście niecelnie.
– Uwaga! „Żniwiarz”! Strzela do nas! – krzyknął kierowca APC w mikrofon, po czym gwałtownie skręcił chcąc zmylić czujniki cyborga – załatwcie go, zanim nas naprawdę weźmie na cel!
Dowódca obserwował przez peryskop wrogi cel, widział po raz pierwszy ten straszliwy twór – korpus miał człowieka, twarz była straszliwie zdeformowana, zamontowana na niej były metalowe części. Jedno oko miał ludzkie, drugie miał elektroniczne. Poruszał się na czterech odnóżach, do jednej ręki przymocowana była wyrzutnia rakiet małego kalibru ziemia-ziemia, do drugiej natomiast wyrzutnia szybkoschnącej cieczy, podobnej do sieci pająka. Żniwiarz służył dla CABAL-a jako łowca żywych ludzi, dzięki temu w specjalnych fabrykach powstawały cyborgi z pochwyconych ofiar. Nieważne, czy żołnierzy czy ludności cywilnej. Jedna z akcji przeciw takiej fabryce okazała się sukcesem, gdy wojska GDI zainfekowały sieć komputerową CABAL-a specjalnie przygotowanym wirusem komputerowym, zainstalowanym w przeprogramowanym cyborgu, którego żartobliwie nazwano „Huey”. Fabryka stanęła a część cyborgów została przeprogramowana na stronę GDI. Wojska GDI rozbiły wrogą armię po czym zniszczyły instalacje wojskowe CABAL-a. Na samym końcu lotnictwo GDI zbombardowało samą fabrykę oraz obóz z którego wcześniej uwolniono ponad setkę jeńców przeznaczonych do produkcji cyborgów.
Na szczęście dla APC, podobnie jak w innych przypadkach lekkie wyładowania elektromagnetyczne wpływały bardzo źle na systemy celownicze cyborga, ale za każdym razem uczył się na błędach, podobnie jak rozstawiona na wzgórzach artyleria. „Żniwiarz” zaczął biec na swoich odnóżach w stronę umykającego celu. Wiedział, że w środku są ludzie. Jego samodzielny instynkt łowcy dał potężny impuls do działania i to go zgubiło, ponieważ nie zwracał uwagę co się dzieje wokół niego. APC minęły z pełną prędkością pojazdy EMP. Kierowca słysząc krzyki w eterze gwałtownie zahamował. Przełączał przełączniki odpowiadające za moc oraz siłę impulsu. Ustawił na mniejszą, aby nie wyłączyć reszty pojazdów będących w największym zasięgu. Według wskazań czujników oraz jako tako działającego radaru, obcy obiekt znajdował się w kręgu ataku impulsu elektromagnetycznego, dobrodziejstwa ludzkości nad bezdusznymi maszynami. Ręka kierowcy EMP zawisła na przyciskiem wyzwolenia impulsu po czym włączył ogólny interkom i w eter poszło polecenie
– Uwaga do wszystkich jednostek. Uwalniam impuls! Wyłączcie wszystko !
Uciekający APC zahamował. Cyborg widząc, że wrogi pojazd zatrzymał się niespodziewanie, przyspieszył kroku i włączył tryb celowniczy swej sieci. Wszyscy wewnątrz zamarli ze strachu. Kierowca w pośpiechu wyłączył całą elektronikę, dowódca pojazdu obserwował cyborga, aby w razie bezpośredniego ataku na pojazd APC wydać polecenie ucieczki. Kierowca z EMP przełączył czerwony przełącznik, przez chwilkę nic się nie działo. Elektrody zaczęły ładować ogromne ilości elektryczności za pomocą łuków elektrycznych. W kilkanaście sekund po tym kopuła umieszczona na zewnątrz pojazdu błysnęła jasnym, oślepiającym światłem. Niewidzialny impuls elektromagnetyczny popędził we wszystkie strony. Kierowca na swoim ekranie podglądu rozchodzenia się impulsu widział wyraźnie jego zasięg. Impuls rozchodził się kuliście. Dotarł do celu w kilka sekund. „Żniwiarz” dostał falą elektromagnetyczną w ostatniej sekundzie, jego systemy nie były w stu procentach osłonięte przed impulsem. Biegnący kolos stracił równowagę i zwalił się na ziemię, jego prędkość sprawiła że kilka razy przeturlał się po ziemi. W końcu zatrzymał się. Jego metalowym ciałem wstrząsały drgawki. Odnóża poruszały się bezładnie. Po metalowych osłonach korpusu przebiegały malutkie wyładowania elektryczne. Kierowca włączył wszystkie systemy i APC natychmiast ruszył w stronę powalonej na ziemię maszyny. Podjechał pod leżącego „Żniwiarza” na odległość kilku metrów. Z przodu pojazdu opadła klapa i z wewnątrz wyskoczyło kilku żołnierzy. Spieszyli się, ponieważ taki impuls działał na dość krótki okres czasu. Specjalne osłony wewnątrz maszyny chroniły jego główne procesory, sieć neuronową oraz banki pamięci, poza tym ludzki mózg był odporny na działanie impulsu. Co prawda osłony nie chroniły za to systemu napędowego oraz systemów celowniczych, ale ludzki mózg znajdujący się w maszynie pozwalał na obejście uszkodzonych systemów. żołnierze podbiegli do leżącego cyborga. Przestał się ruszać, ale na pewno nie był martwy. Ludzka głowa oraz korpus obcięty w pasie umieszczony w stalowym korpusie. Głowa miała podłączone elektroniczne interfejsy do mózgu, oczu i uszu. Nie przypominała już głowy człowieka. Pozbawiona owłosienia była obrzydliwa. Wyglądała jak trupia czaszka. Stalowy korpus był opancerzony i osadzony na trójnogu. Ramiona były wyposażone w wyrzutnie rakiet, nad głową zaś znajdował się wyrzutnik lepkiej sieci. Żołnierze podeszli bliżej. Nagle głowa się poruszyła. Mimo że nie miała oczu wpatrywała się w żołnierzy. Ciarki przebiegły po plecach wszystkim żołnierzom. Cyborg z wielkim wysiłkiem otworzył usta.
Zniszczę was… – wysapał ludzkim choć modulowanym elektronicznie głosem cyborg. Jego ramiona lekko drgnęły. Zwykłego cyborga można było pokonać zwykłym granatnikiem lub karabinem impulsowym. Ten był znacznie większy, lepiej opancerzony. Mimo obaw żołnierze szybko założyli ładunki wybuchowe na korpusie i nogach cyborga. Szybko się oddalili od niego i weszli do APC. Dopiero w pojeździe odetchnęli z ulgą. Pojazd ruszył z miejsca i zaczął się oddalać. Cyborg coraz szybciej odzyskiwał siły. Jeden z żołnierzy trzymał detonator. Odjechawszy na bezpieczną odległość nacisnął czerwony przycisk. Ładunki eksplodowały rozrywając maszynę na strzępy, eksplodował generator cyborga zasilany ogniwami wzbogaconego tyberium, eksplozja była bardzo duża. W powietrze wniósł się słup zielonkowatego dymu oraz ognia, na okolicę spadły drobiny tyberium.
Drugi pojazd EMP zbliżył się do tyraliery cyborgów po czym szybko włączył impuls. Wszystkie cyborgi gwałtownie zamarły i poprzewracały się na ziemię. APC zawróciły i ruszyły w kierunku unieruchomionych cyborgów. Żołnierze bez obawy otworzyli ogień z granatników w jakie wyposażone były ich karabinki impulsowe. Celowali w źródło energii, czyli w tułów. Granaty eksplodowały rozrywając korpusy maszyn na strzępy. Artyleria umilkła, ponieważ nie otrzymywała już rozkazów z czujników cyborgów. Przełączyła się automatycznie na swoje, ale one nic nie wykryły. Szybko poruszające się pojazdy były za szybkie do namierzenia, zaś wolniejsze poza zasięgiem działa.

***

  Dwa mobilne EMP-y po obezwładnieniu cyborgów ruszyły szybko w stronę wzgórz, jak tylko otrzymały potwierdzenie ataku wrogich jednostek. Za nimi ruszył „Moloch” oraz dwa „Tytany”. Reszta ciężkich jednostek została do ochrony MCV. Pojazdy EMP ustawiły się w taki sposób, że ich zasięg pokrywał się nawzajem. Obszar jaki ostrzelają ruchome generatory EMP był spory. Dzięki szybkiemu choć okupionemu stratami zwiadowi znaleziono większość artylerii wroga. EVA zaznaczyła je na elektronicznej mapie i wysłała je atakującym jednostkom. Jednostki pancerne zatrzymały się na ustalonych pozycjach. Ruchome generatory EMP odpaliły ponownie swoje impulsy pokrywając wzgórza oraz część równiny. Niemal wszystkie artylerie zostały unieruchomione. Pojazdy pancerne GDI ruszyły do ataku. Bliższe znalazły się na celowniku „Tytanów”. Ich pociski rozłupały opancerzenie wrogich pojazdów sprawiając, że te eksplodowały ogniem i stalą. Po chwili już się paliły, zaś czarny dym unosił się w górę.
Jednostkami wroga znajdującymi się poza zasięgiem dział „Tytanów” zajął się „Moloch”. Cele zostały przesłane do komputera celowniczego „Molocha”. Wrogich jednostek nie było widać, były dobrze zamaskowane, za to ich sygnatury były bardzo wyraźne. Na mapę nałożono siatkę celowniczą, którą sporządziła EVA po tym jak zwiad określił miejsce postoju wrogiej artylerii.
Załoga „Molocha” ustawiła tylnią stabilizacyjną nogę, która miała zapobiec przewróceniu się maszyny, gdy ta zaczynała strzelać. Pociski załadował automatyczny system działonowy. Artylerzysta potwierdził rozkaz ostrzału i wcisnął przycisk ogniowy. Ładunki miotające były odpalane co kilka sekund. Pierwsza lufa bluznęła ogniem, po chwili druga i trzecia. Ziemia zadrżała od huku wystrzałów. Z ziemi uniósł się żółtawy pył skutkiem drgania powietrza podczas oddawania salw. „Moloch” wystrzeliwał po sześć pocisków na każde wrogie gniazdo artyleryjskie. Na wzgórzach wykwitły błyski eksplozji, po czym w powietrze wzniosły się tumany pyłu, resztek skał oraz ognia. Trafienia były stu procentowe dzięki doskonałemu dynamicznemu namierzaniu celów. Celne salwy spowodowały wtórne eksplozje. To eksplodowała amunicja artylerii. Potężne eksplozje wzniosły w powietrze grad kamieni i skał. „Moloch” wycofał się po ostrzale do punku zerowego. „Tytany” odnalazły kolejne cele i zniszczyły je ze znacznej odległości. Akcja zakończyła się w ciągu kilkunastu minut. Johansen skierował w stronę wzgórz zwiadowców. Zwiadowcy dotarli do resztek stanowisk artylerii i zameldowali, że ta została całkowicie zniszczone. Poskręcane płonące żelastwo z wraków wskazywały gdzie niedawno stała. Leje po eksplodujących pociskach „Molocha” pokrywały teren wokół zniszczonych artylerii wroga. Olbrzymie leje po eksplodującej amunicji były bardzo głębokie. Gdzieniegdzie leżały niewypały wyrzucone siłą eksplozji. W APC znajdowały się roboty przyssawkowe, które po przyczepieniu się do wrogiej jednostki za pomocą spawarki punktowej włączały nadajnik, którego sygnał był wykrywany i śledzony przez radar oraz jednostkę EVA zaznaczając trasę wrogiej jednostki. Dzięki czujnikom robota można było rozpoznać teren przez który wracała wroga jednostka oraz określić sygnatury budynków oraz jednostek znajdujących się we wrogiej bazie. Ułatwiało to rozpoznanie dla ostrzału bombowców, artylerii lub działa jonowego oraz dla sztabu, który mógł określić czy droga jest bezpieczna dla własnych jednostek. Robot potrafił też zakłócać systemy wrogich pojazdów przez co stawały się łatwiejsze do zniszczenia. Żołnierze rozłożyli je w wyznaczonych punktach, tak aby w razie zbliżania się wrogich jednostek skutecznie je przytrzymać jeśli te natkną się na roboty. Roboty miały w sobie zamontowane generatory maskowania, aby wróg nie wykrył ich tak szybko. Wkopywały się w ziemię i oczekiwały na wrogie pojazdy. Zwiadowcy na wszelki wypadek jeszcze raz sprawdzili wzgórza, oraz pole tyberium. Zwiad nic nie wykazał. Wszystko było gotowe na rozbudowę bazy.